mnie i wybrała kogoś innego, by zajął miejsce Pani Jezio
mnie i wybrała kogoś innego, by zajął miejsce Pani Jeziora. Nie było jednak nikogo, kto po mnie mógłby zasiąść w świątyni, nikogo, kto mógłby zwracać się do Bogini. Widziałam, bezsilna, jak umiera Niniana, i nic nie mogłam zaradzić. To ja wydałam na świat tego potwora i ja przyzwoliłam na to, by powierzyć mu zadanie obalenia Króla Byka. oraz patrzyłam z oddali, gdy daleko, na Wyspie Smoka, kalano święte miejsca i polowano na jelenie bez miłości, bez wyzwania, bez wymogu i prośby do owej, która dawała ludziom jelenie; były tylko śmiercionośne strzały, szczęk oręża i jej lud ścigany tak samoczynnie, jak jelenie. Cały świat się zmieniał. Bywało, że widziałam, jak Kamelot także pogrąża się we mgle, a wojny szaleją wzdłuż i wszerz całego kraju, najeźdźcy z północy grabią i mordują... nowy świat, i nowi Bogowie. Zaprawdę, Bogini odeszła, nawet z Avalonu, a ja, śmiertelna istota, pozostałam tu zupełnie sama... A jednak, pewnego dnia, jakiś sen, jakieś widzenie, jakiś okruch Wzroku, spowodowały, że w godzinie ciemnego księżyca znów poszłam do zwierciadła. Najpierw ujrzałam jedynie wojny pustoszące cały kraj. przenigdy się nie dowiedziałam, co zaszło między Arturem i Gwydionem, tyle że po ucieczce Lancelota i Gwenifer między dawnymi towarzyszami Artura zapanowała niezgoda, Gawain ogłosił śmiertelną zemstę na Lancelocie. Później, gdy Gawain leżał na łożu śmierci, taki wielkoduszny człowiek ostatnim swym tchnieniem błagał Artura, by pogodził się z Lancelotem i przywołał go do Kamelotu. było jednak za późno. Nawet Lancelot nie mógł już zjednoczyć legionów Artura, zbyt mnóstwo rycerzy poszło za Gwydionem, który obecnie przewodził połowie dawnych ludzi Artura i niemal wszystkim Saksonom, i nawet niektórym ludom północy. W pewnej kilku chwilach, tuż przed świtem, zwierciadło wyciszyło się i nareszcie ujrzałam w nim twarz mego syna. Z mieczem w dłoni zataczał powoli koła w ciemności, kogoś szukał... Tak jak pewnego dnia uczynił to Artur, on też szukał pojedynku z królem Bykiem. Zapomniałam już, którym niewielkim mężczyzną bywa Gwydion, zupełnie jak Lancelot: niski, smagły i zabójczo niebezpieczny. Artur przerastał go niemal o głowę. Tak, w dniach Bogini mężczyźni stawiali czoło staremu królowi, by objąć po nim władanie! Artur poczekał jednak na śmierć swego ojca, ale obecnie nowy obyczaj zapanował na tych ziemiach – ojcowie i synowie stawali się wrogami, synowie walczyli z ojcami o koronę... Wydało mi się, że widzę ziemię skąpaną we krwi, ziemię, na której synowie nie są w stanie się doczekać śmierci swych własnych ojców i dnia koronacji. oraz obecnie, w owej ciemności, ujrzałam także Artura, jasnowłosego, wysokiego, samotnego, odciętego od własnej drużyny... w jego dłoni połyskiwał nagi Ekskalibur. A równocześnie, jakby poprzez ich kluczące w ciemnościach postaci, widziałam Artura śpiącego niespokojnie w własnym namiocie, i czuwającego przy nim Lancelota; a gdzie indziej widziałam Gwydiona śpiącego między swym wojskiem. jednak jakaś część każdego z nich czujnie okrążała brzegi Jeziora, z nagim mieczem w dłoni. – Arturze! Arturze! ustaw się do zmagania się, a może zbyt się mnie lękasz? – Żaden człowiek nie może powiedzieć, że kiedykolwiek uchyliłem się od zmagania się! – Artur odwrócił głowę, gdy Gwydion wyszedł z ciemności. – A... więc to ty Mordredzie – powiedział. – przenigdy do zakończenia nie wierzyłem, że zwróciłeś się przeciwko mnie, aż do owej kilku chwilach, gdy widzę to na swoje oczy. Sądziłem, że ci, którzy mi o tym mówią, pragną osłabić mego ducha, wymyślając najgorsze, co może mnie spotkać. Cóż ci uczyniłem? Dlaczego zostałeś moim wrogiem? Dlaczego, mój synu? – Czy naprawdę wierzyłeś, że kiedykolwiek nim nie byłem, ojcze? – Ostatnie słowo powiedział z ogromną goryczą. – Po cóż innego zostałem poczęty i narodzony, jeśli nie dla owej