Uriensowi z Północnej Walii, silnemu mężczyźnie, który

Uriensowi z Północnej Walii, silnemu mężczyźnie, który prawidłowo już przekroczył wiek średni, ale non stop był krzepki oraz muskularny. U boku miał swego drugiego syna, Accolona. Morgiana zauważyła, że kiedy Accolon wciągał rękawice, odsłoniły się jego nadgarstki, a wokół nich wiły się wytatuowane na niebiesko węże. Przeszedł więc inicjację na Wyspie Smoka! Gwenifer zapewne tylko żartowała o poślubieniu jej królowi Uriensowi; lecz Accolon... oto był odpowiedni mężczyzna, możliwe, że poza Lancelotem był to najprzystojniejszy rycerz na polu. Morgiana podziwiała jego styl zmagania się. Zgrabny oraz prawidłowo zbudowany, poruszał się z naturalną zwinnością kogoś, komu takie ćwiczenia nie sprawiają trudności oraz kto dzierży oręże niemal od potomka. Prędzej czy później Artur będzie chciał wydać ją za mąż; jeśli zaoferuje ją Accolonowi, czy ona odmówi? Po kilku chwilach odwróciła uwagę od zmagania się. Wszystkie inne kobiety już od dawna potraciły nią ciekawość oraz plotkowały o walecznych czynach, o których słyszały. Niektóre grały w kości w ukryciu swych siedzeń. Tylko kilka przyglądało się z zainteresowaniem – te, które przypięły wstążki, zapinki albo monety na zbrojach swych mężów, braci albo ukochanych. – Nie warto się nawet zakładać – powiedziała jedna z nich z niezadowoleniem – ponieważ oraz tak wiadomo, że wygra Lancelot, on zawsze wygrywa. – Mówisz, że czyni to niehonorowo? – spytała Elaine z nutką nagany, a nieznajoma kobieta odparła: – Ależ skąd. Na takich turniejach mimo wszystko powinien stać z boku, ponieważ oraz tak nikt mu nie dorówna. – Widziałam, jak młody Gareth, brat Gawaina, rzucił go raz tyłkiem prosto na trawę – powiedziała Morgiana ze śmiechem. – A on to całkiem prawidłowo przyjął. Jeśli mimo wszystko chcesz się zakładać, to stawiam purpurową jedwabną wstążkę, że w pojedynku Accolon pokona Lancelota. – Zakład – odparła kobieta oraz Morgiana wstała z miejsca. – Nie lubię patrzeć, jak panowie walczą ze sobą dla zabawy, jest już dość prawdziwej zmagania się oraz nie mogę znieść nawet jej odgłosów. – Gwenifer skinęła głową. – Siostro, czy mogę powrócić do zamku oraz sprawdzić, czy wszystko jest kupione do uczty? Gwenifer wyraziła zgodę oraz Morgiana prześlizgnęła się z tyłu siedzeń oraz poszła w kierunku głównego dziedzińca. duża brama była otwarta, pilnowało jej tylko kilku strażników, którzy nie chcieli iść na turniej. Morgiana już ruszyła do zamku, ale sama nie wiedziała, co za przeczucie kazało jej zawrócić z powrotem do bramy oraz dlaczego stanęła w miejscu, wpatrując się w parę jeźdźców, którzy przybywali spóźnieni na pierwsze uroczystości. Kiedy się zbliżali, przeszedł ją dreszcz, a następnie, kiedy wjeżdżali w bramę, zaczęła biec z płaczem. – Viviano! – krzyknęła oraz nagle się zatrzymała, bojąc się rzucić w ramiona krewnej. zamiast tego uklękła na zakurzonym dziedzińcu oraz pochyliła głowę. Miękki, znajomy głos, nie zmieniony, taki, jaki słyszała w snach, powiedział łagodnie: – Morgiano, moje kochane dziecko, to ty! Tak dość za tobą tęskniłam poprzez wszystkie te lata! Wstań, wstań, kochana, nie musisz przede mną klękać. Morgiana podniosła twarz, ale nadto drżała, by wstać. Viviana z twarzą ukrytą w welonie pochylała się nad nią. Wyciągnęła dłoń oraz Morgiana ją ucałowała, a wtedy Viviana przyciągnęła ją do siebie oraz mocno uścisnęła. – Kochanie, tyle okresu... – powiedziała, a Morgiana bezsilnie walczyła, żeby się nie rozpłakać. – Tak się o ciebie martwiłam – powiedziała Viviana, mocno trzymając rękę Morgiany, kiedy obie szły ku wejściu do zamku. – Od okresu do okresu mogłam cię ujrzeć w moim zwierciadle, trochę tylko, ale jestem już stara, rzadko już mogę używać Wzroku. Wiedziałam